Mleko: Ile masła w maśle?

Mleko: Ile masła w maśle?                               



Katarzyna Walterska
01-05-2008, 15:18
http://www.portalspozywczy.pl/mleko/artykuly/mleko-ile-masla-w-masle,3001.html



Jakość produktów mleczarskich z roku na rok jest coraz gorsza. Masło przestaje być masłem, a sery stają się produktami seropodobnymi. Kto zawinił? Nieuczciwi producenci chcący szybko i łatwo zarobić, czy konsument, który kupuje tani towar? A może polskie normy są zbyt wyśrubowane?


Mleko osiągnęło temperaturę wrzenia po opublikowaniu przez Inspekcję Handlową wyników kontroli za ubiegły rok.Przeprowadzone analizy laboratoryjne wykazały, że poziom jakości przetworów mlecznych w wielu wypadkach odbiega od przyjętych standardów.

Wymagań jakościowych określonych w przepisach lub deklaracjach producentów nie spełniało 26,1 proc. ocenionych serii. W porównaniu z I kw. 2006 r. wyniki te były gorsze - wówczas zakwestionowano 19 proc. towarów. Najgorzej wypadło masło, bo aż 67,7 proc. przebadanych serii było zafałszowane tłuszczami roślinnymi.Wcześniejsza kontrola wykazała, że było to o ponad 30 punktów proc. mniej.


Sery twarogowe kwestionowano ze względu na niewłaściwą konsystencję, zapach i smak z wyczuwalną goryczką, niezgodną z deklaracją zawartość tłuszczu ogółem, tłuszczu w suchej masie i wody.


W serach dojrzewających wykazano także nieprawidłowe oczkowanie, dwubarwność i kruchość miąższu, a w jednym przypadku obecność nalotu pleśni.


Pozostałe przetwory mleczne, których większość stanowiły produkty seropodobne, kwestionowano ze względu na: niejednolitą barwę lub niezgodną z deklaracją zawartość tłuszczu, wody lub białka. Nieprawidłowości odnotowano także w serach topionych, śmietance i śmietanie, napojach mlecznych i mleku. Podczas kontroli oznakowania mleka i przetworów mlecznych w 7 proc. ocenionych partii stwierdzono różne nieprawidłowości. Najczęściej nie podawano ilościowej zawartości składnika występującego w nazwie produktu oraz przedstawionego w formie grafi cznej (np. serek z pomidorami i cebulą), nazwy i rodzaju środka spożywczego, masy netto i daty ważności w tym samym polu widzenia, precyzyjnej nazwy określającej rodzaj produktu (np. kanapkowy śmietankowy).


Ponadto ujawniono m.in. bezprawne używanie określenia "FETA" - które zostało zarejestrowane jako nazwa chroniona i może być stosowane tylko dla serów wyprodukowanych w Grecji na wyznaczonym obszarze geografi cznym, użycie w znaku towarowym produktów przedrostka "bio" czy informację na opakowaniu "produkujemy ekologicznie".

Wzajemna krytyka


Mirosław Steć
, dyrektor generalny i prezes zarządu Hochland Polska, przyznaje, że jakość żywności w wielu przypadkach się pogarsza: - Moim zdaniem, odpowiada za to strategia forsowania niskich cen żywności ze strony handlu i działania dostosowawcze pod względem kosztowym ze strony niektórych producentów.

Jeszcze do niedawna polska żywność słynęła z wysokiej jakości, smaku i niewielu konserwantów. Dziś obserwujemy nasilenie konkurencji cenowej pomiędzy różnymi formatami i markami sieci handlowych.


Według Mirosława Stecia, konkurencja ta przybiera postać "wyzwań" cenowych, często ustanawiając niespotykanie niskie ceny na wybrane kategorie produktowe. - Producent chcący dostosować się do takich wymagań, nie ma wyjścia - musi redukować koszty, a jeżeli nie da się ich redukować przy określonym poziomie jakości, musi go obniżać poprzez stosowanie gorszych, tańszych surowców lub ich substytutów, oszczędnościowych technologii - dodaje.


W rozwiniętych krajach marki własne, znacznie tańsze niż marki producenckie, określają bazowy poziom cen danych kategorii.


Konsumenci akceptują nieco wyższy poziom cen wyrobów markowych, ale coraz niższa cena marki własnej wymusza obniżki cen tych droższych produktów.


- Nie można jednak zrzucać całej odpowiedzialności na handel - mówi prezes Steć. - Również producentom zdarza się inicjować działania zmierzające w stronę znacznego obniżania kosztów produkcji poprzez stosowanie tańszych - gorszych - surowców lub ich zamienników. Dobrym przykładem są produkty zawierające tłuszcze roślinne. Jeżeli są prawidłowo oznakowane, konsumenci nie mylą ich z serem czy masłem. Ale pokusa utrzymania wyższej ceny przy zachowaniu pozorów produkowania pełnowartościowego wyrobu nabiałowego bywa silniejsza niż uczciwość czy zgodność z przepisami - ocenia Mirosław Steć.


Można powiedzieć, że konsument otrzymuje to, za co płaci. Pewnie każdy z nas ma w pamięci smak niektórych wyrobów spożywczych sprzed lat i przekonanie, że dziś znalezienie "tamtego" produktu jest niemożliwe. Mogłoby być, ale zapewne cena byłaby nie do zaakceptowania dla większości konsumentów.


Koniunktura dla branży mleczarskiej nie jest ostatnio najlepsza. Nieofi cjalnie mówi się, że na rynku pozostaną tylko najsilniejsze firmy, a sytuacja wyklaruje się jeszcze w tym roku. Można zatem pokusić się o stwierdzenie, że obniżenie jakości produktów mleczarskich ma związek z sytuacją branży. - Na pewno częściowo tak. Jeżeli dana firma ma problemy, prawdopodobnie szuka rozwiązań przez oszczędności. Surowce i technologia to w branży mleczarskiej największe pozycje kosztowe - podkreśla Mirosław Steć.


Andrzej Grabowski
, przewodniczący rady nadzorczej Polmleku, uważa natomiast, że problem leży po stronie dystrybucji.


Na etapie produkcji wszystkie nieprawidłowości można wychwycić. - W Polmleku zdarzają się różne sytuacje, ale tylko na etapie dystrybucji, np. gdy nie została zachowana temperatura podczas transportu - przyznaje. Podkreśla, że w Polmleku wszystkie wyroby produkowane są zgodnie z najwyższymi standardami. - Mamy wdrożony system ISO, ale jeśli mamy zamówienia na produkt o konkretnych parametrach, to tak jest on produkowany - mówi Andrzej Grabowski. Jego zdaniem, podstawową sprawą jest jakość surowca kupowanego od rolników. Jeśli mleko nie spełnia określonych parametrów, to nie jest przeznaczane do produkcji wyrobów najwyższej jakości.


Andrzej Federowicz
, były poseł i członek sejmowej Komisji Rolnictwa, uważa, że polski rynek produktów mleczarskich został popsuty różnymi podróbkami. - Protokół pokontrolny Inspekcji Handlowej z wynikami badań masła pokazuje, że żaden z produktów, które leżą na półkach, nie powinien nazywać się masłem. Masło według polskiej normy powinno zawierać 85 proc. tłuszczu. Dzisiaj masło w sklepach zawiera go najwyżej 82 proc., więc nie jest to masło, a produkt masłopodobny - podkreśla.


Szczepan Skomra
, prezes Spółdzielczej Mleczarni Spomlek w Radzyniu Podlaskim, uważa, że wiele firm nie trzyma się zasad etyki produkcji i na tym polega największy problem. Jako przykład podaje zakłady w Łukowie i Łosicach, które, jego zdaniem, przerabiają masło wpompowując w nie 70 proc. oleju palmowego.


- To powoduje, że nie jesteśmy w stanie konkurować na równych warunkach, bo oni dorabiają się bardzo szybko, mimo kiepskich produktów. Potrzebne jest wzmocnienie słabej obecnie kontroli Inspekcji Weterynaryjnej i nakładanie nieuchronnych kar na nieuczciwych producentów - mówi prezes Skomra.


Podobnego zdania jest Henryk Spychalski, prezes Mazowieckiej Spółdzielni Mleczarskiej Ostrowia. - Kontroli jest zbyt mało i dlatego zarabiają nieuczciwi. Po co oszukiwać konsumenta, który zapłaci tylko za to, co chce zjeść. Myślę, że z biegiem czasu konsumenci poznają się na produktach. Towar podrabiany jest dużo tańszy - mówi Henryk Spychalski.


Ministerstwo Rolnictwa sugeruje, że niewłaściwa jakość produktów wskazanych przez Inspekcję Handlową mogła być związana z błędami w procesie technologicznym.


Wynika to także ze stwierdzeń Inspekcji wskazujących, że większość producentów zakwestionowanych produktów w odpowiedzi na zastrzeżenia kontroli zadeklarowała weryfi kację receptur i zobowiązała się do przestrzegania procesu.


Notoryczne fałszowanie masła


Jak podkreśla resort rolnictwa, w przypadku niektórych producentów fałszowanie wyrobów, zwłaszcza masła, jest zjawiskiem notorycznym. Dlatego też w projekcie nowelizacji ustawy o jakości handlowej artykułów rolno-spożywczych ministerstwo zaproponowało zaostrzenie kar za wprowadzanie do obrotu wyrobów o jakości handlowej niezgodnej z deklarowaną, w tym w szczególności wyrobów zafałszowanych. Projekt znajduje się obecnie w uzgodnieniach międzyresortowych.


Obecne kary są niewspółmiernie niskie w stosunku do zysków, jakie nieuczciwi przedsiębiorcy uzyskują z wprowadzania na rynek wyrobów zafałszowanych. Ministerstwo chce też zwiększyć efektywność kontroli na wszystkich szczeblach obrotu żywnością.


Będzie jeszcze gorzej?


Z jednej strony resort rolnictwa zapowiada zaostrzenie kontroli, a z drugiej obniżenie norm jakościowych, które w Polsce są wyższe niż w wielu krajach Unii Europejskiej.


Marek Sawicki
, minister rolnictwa, który już kilka tygodni temu powiedział, że jego urzędnicy zajęli się dokładnym przeglądem przepisów, tłumaczył takie działania ochroną interesów rolników.

- Polska nie może stosować bardziej rygorystycznych norm dotyczących np.zawartości pestycydów, gdyż sama sobie nakłada ograniczenia, z których nie może się wywiązać - powiedział Marek Sawicki.Podkreślił, że nie można zbadać śladowych ilości substancji w produktach. Według ministra, polskie instytuty badające żywność potwierdzają, że jakość polskich produktów spełnia normy europejskie.
Zdaniem szefa resortu rolnictwa, obecnie wyprodukowanie warzyw, owoców czy mięsa nie zawierających śladowych ilości substancji chemicznych jest niemożliwe.


Zachowanie tych norm doprowadziłoby do utraty konkurencyjności, jak również od 2009 roku do ograniczenia wsparcia finansowego ze środków UE. Minister rolnictwa podkreślił, że złagodzenie przepisów nie jest kwestią pomocy dla rolników, ale przyjęcia od 2009 r. zasad wzajemnej zgodności produkcji i ochrony środowiska. Z przepisów tych wynika, że jeżeli Polska będzie miała ostrzejsze normy krajowe, to będzie je musiała w pełni respektować. Jak wyjaśnił minister, obecne "ostre" normy pochodzą z dawnych lat, gdy zużycie nawozów i środków ochrony roślin było niewielkie i obowiązują jeszcze w niektórych krajach, np. w Czechach i w Rosji. Normy te nie dopuszczają istnienia nawet śladowych ilości pestycydów w żywności. Marek Sawicki podkreślił, że odrębną sprawą jest tocząca się w ramach UE dyskusja nad zaostrzeniem przepisów w zakresie prawa żywnościowego. Minister opowiada się za takim zaostrzeniem.


Z planów legislacyjnych resortu rolnictwa na pierwsze półrocze 2008 r. wynika też, że urzędnicy chcą zmniejszyć wymogi dla produkujących wyroby mleczne o tradycyjnym charakterze. Jakub Jasiński z Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi wyjaśnił, że odstępstwa mogą dotyczyć zakładów produkujących żywność tradycyjną pochodzenia zwierzęcego z takich surowców lub taką metodą produkcji, które były podstawą do jej uznania za żywność tradycyjną. Odstępstwa nie mogą mieć negatywnego wpływu na bezpieczeństwo produkowanej żywności, a zwłaszcza nie mogą przyczyniać się do jej zanieczyszczenia.


Resort rolnictwa zamierza przygotować dodatkowe przepisy, które będą miały na celu dostosowanie wymagań określonych w prawie wspólnotowym do tradycyjnych metod produkcji takiej żywności, jak oscypek czy bryndza. Jakub Jasiński zaznacza jednak, że będą one dotyczyły tylko zakładów prowadzących sprzedaż na rynek lokalny i nie będą wprowadzały dodatkowych odstępstw od prawa wspólnotowego.


Czy zatem zgodnie z prawem konsumenci dostaną gorszą żywność? Na to pytanie mogą odpowiedzieć tylko producenci.

Skontaktuj się z nami lub
zgłoś problem tutaj

e-mail:
napisz do nas

telefon:
607 558 325
pixel